Wyobraźcie sobie, że w kilkudziesięciu szufladach i pudełeczkach zgromadziliście miliard różnych śrubek, wkrętów, kołków, nakrętek, podkładek oraz innych drobiazgów. Leżą sobie spokojnie i czekają aż zechcecie je wykorzystać. Zazwyczaj gdy przychodzi ten dzień... idziecie do sklepu i kupujecie kolejne pół kilo gwoździ, bądź wkrętów do drewna, bo posiadane zbiory okazują się jednak "dziurawe". Brzmi znajomo? No właśnie...
Jak na Poznaniaka przystało, do swoich testów podszedłem bardzo skrupulatnie i praktycznie. Postanowiłem zadbać o poprawne relacje z Panią Fleksową. Opisałem więc w albumie ze zdjęciami moje miłości sprzed lat. Po to, żeby jak któraś z pań zatelefonuje, bądź mnie odwiedzi, Pani Fleksowa mogła szybciutko sprawdzić, że to bardzo stare dzieje, a nasza miłość nie jest zagrożona.
Oczywiście Więcek nie chciał być gorszy i wspomniał, że etykietuje teściową. Albo jej przetwory. Wybaczcie, nie pamiętam. Z pewnością sam się przyzna. Po sprawach damsko-męskich przyszedł czas na poważniejsze rzeczy. Mała Fleksówna odziedziczyła po mnie talent do zbierania rozmaitych "przydasiów". Często mam wrażenie, że jej biurko wygląda jak lotnisko w Gdyni po zakończeniu Open'era. Wszystkiego dużo, w najróżniejszym gatunku. Ale ponieważ artystom nie wypada wytykać słabości, postanowiliśmy zapanować także na tym rozgardiaszem. Kupiłem więc Fleksównie profesjonaln szufladki, do których poukładała filcowe ozdoby, sztuczne oczy, sznurki i tysiąc innych rzeczy. Drukarka Dymo uzdrowiła także relacje ojciec-córka.
Za pomocą LabelManagera podpisałem też własnoręcznie przygotowanego burgera, żeby Łukasz nie miał wątpliwości z kim ma do czynienia ;-)
Kilka metrów taśmy D1 później, postanowiłem, że ja także skorzystam z jej zalet. Poszedłem do ukrytego w czeluściach piwnicy warsztatu, wydobyłem miliard śrubek, nakrętek, kołków i postanowiłem to wszystko posegregować. Segregowałem kilka dni i kilka nocy. Płakałem ze zmęczenia. I wiecie co Wam powiem? Historie z Kopciuszka, w której czarodziejka pomaga oddzielić jej ziarna od popiołu, to jedna wielka ściema. Takie czarodziejki nie istnieją, albo są chwilowo bardzo zajęte.
W końcu zapanował porządek! |
Teraz, kiedy Pani Fleksowa poprosi o powieszenie nowego zdjęcia Mamusi, nie będę miał wymówki - kołki są pod ręką (dla zmylenia tropu opisałem je tak, jak producent - 4All). Etykiety okazały się tak wygodne i praktyczne, że za ich pomocą opisałem nową skrzynkę na krążki z papierem ściernym do szlifierek:
LabelManager sprawdził się przy oznakowaniu skrzynki na krążki do szlifierek. |
oraz nowy sterownik do mojego uniwersalnego stolika do ukośnicy i frezarki:
Drukarka daje nam możliwość tworzenia opisów z graficznymi dodatkami. |
Stosowana w drukarkach taśma może być przyklejana na różne podłoża. |
Czy widziałeś już mój projekt uniwersalnego stolika do ukośnicy i frezarki?
W ciągu kilku tygodni zabaw z drukarką Dymo znalazłem dla niej masę zastosować. Oczywiście opisywanie i segregowanie naszych skarbów możemy przeprowadzić z kartką i ołówkiem oraz taśmą klejącą, ale nie oszukujmy się. Komu będzie się chciało?
Czas na kilka słów o samym urządzeniu. Do testów otrzymałem model LabelManager 260P. Jest to drukarka wyposażona w spory wyświetlacz alfanumeryczny, pełną klawiaturę, a zasila ją litowo-jonowy akumulator. Drukarka Dymo współpracuje z taśmami D1; możemy załadować kasetę z trzema różnymi szerokościami taśmy: 6mm, 9mm i 12mm. Są one dostępne w różnych kolorach.
Urządzenie jest bardzo lekkie, mieści się w dłoni.
Mały i sprytny pomocnik - LabelManager 260P. |
W zestawie otrzymujemy drukarkę, zasilacz sieciowy/ładowarkę, dwie kasety z taśmami startowymi (są krótsze, niż dostępne w sklepach, mają 3 metry, zamiast standardowych 7-miu). Całość w solidnym opakowaniu.
Wszystko to, co znajdziemy w zestawie schowanych w solidnym pudełku-walizeczce. |
Co ważne, drukarka ma zainstalowaną polską czcionkę, dzięki której możemy opisywać wszystko z wszelkimi dostępnymi "ogonkami". Z poziomu menu dostępne są różne kroje, wielkości i typy czcionki. Etykiety możemy zapisywać w wewnętrznej pamięci urządzenia, jeśli zamierzamy wykorzystać je ponownie.
Polskie znaki, ogonki, symbole, ramki wokół tekstu i wiele innych. To bardzo wszechstronna drukarka. |
Druk jest realizowany metodą termosublimacji, dlatego też możemy drukować różnokolorową czcionkę. Na taśmie zmieścimy nawet kilka wersów, należy jednak pamiętać, że przy najszerszej taśmie informacja może być nieczytelna, jeśli zdecydujemy się drukować w więcej, niż dwóch wersach.
Długość taśmy jest uzależniona od długości tekstu, ale LabelManager 260P daje możliwość ustawienia w menu stałej szerokości etykiety (bardzo przydatne w przypadku opisywania szufladek, bądź przegródek o jednakowej szerokości, ale różnej zawartości). Wydrukowaną etykietę odcinamy za pomocą wbudowanej w drukarkę gilotynki.
No dobrze, ile taka przyjemność kosztuje? Proste modele są dostępne już od niespełna 120 złotych. Dystrybutor, który przekazał mi urządzenie do testów, oferuje także drukarkę za darmo, przy zakupie określonej liczby kaset z taśmą. Szczegóły znajdziecie na stronie: http://www.dymo.com.pl/.
Zalety:
- stosunkowo niska cena drukarki,
- zasilanie akumulatorowe,
- szeroki asortyment taśm,
- możliwość dodawania symboli, znaków, polskich czcionek, etc.
- intuicyjna obsługa, wygodne menu.
Wady:
- klawiatura "alfabetyczna" - jeśli ktoś przyzwyczaił się do QWERTY, będzie musiał poćwiczyć obsługę tych guzików.
Ocena Pana Fleksa
Drukarkę dostarczyła firma PPHU Emma – A. Grodecki z Pruszcza Gdańskiego, dystrybutor urządzeń, etykiet i taśm marki Dymo.
Przecież to samo można zrobić na normalnej drukarce. Ta drukareczka nie jest droga... dopóki nie zaczniemy kupować do niej taśm... Moim zdaniem dla majsterkowicza to zbędny wydatek. Lepiej za te 120zł kupić jakieś narzędzie :)
OdpowiedzUsuńCałkiem przyjemna rzecz, ale cena..... dla domowego, weekendowego majsterkowicza... zdecydowanie za wysoka. Cena nożyczek, kartki i kawałka przeźroczystej taśmy klejącej bez porównania.
OdpowiedzUsuń@Andrzej - cena to rzecz względna, dla jednego to bardzo drogo, ale innego wręcz przeciwnie. Nożyczki i taśma są oczywiście tańsze - zgadzam się. Ale czy wyobrażasz sobie w dzisiejszych czasach, żeby pisać listy ręcznie i wysyłać je pocztą, bo internet to też spory koszt? ;-)
OdpowiedzUsuń@Fragles Gobo - zróbmy konkurs. Ja wydrukuję etykietę na szufladki z użyciem Dymo, a Ty ustawisz sobie wszystko w edytorze tekstu i puścisz na normalnej drukarce. Jak będziesz szybszy, dostaniesz ołówek ;-)
OdpowiedzUsuńListy - jak najbardziej :) Wczoraj z żoną wypisaliśmy stosik kartek świątecznych, a na każdej poza standardowymi życzeniami po kilkadziesiąt słów od nas :)
OdpowiedzUsuńJeszcze co do ceny. To prawda - jest ona względna :)
OdpowiedzUsuńNie mniej wg mnie wygórowana.
"Druk jest realizowany metodą termosublimacji" - Jak jest z trwałością tekstu drukowanego ? , Czy pod wpływem światła nie płowieje ? .
OdpowiedzUsuńCena może nie wygórowana, jednak gdy już obkleisz wszystko naokoło łącznie z żoną aby się nie pomylić to urządzenie wyląduje w oklejonej szufladzie z napisem wyciągnij raz na 5 lat.
Są prostsze modele nawet za 45zł;)
OdpowiedzUsuń@Darek - zajrzyj do Łukasza Więcka na Majsterkowo - on robił testy "wytrzymałościowe", w treści artykułu znajdziesz (http://majsterkowo.pl/testy/drukarka-etykiet-dymo-labelmanager-260p/). Co do drugiej części Twojego komentarza - wiesz, drukarka to rodzaj gadżetu, może masz rację i używa się jej raz na kilka lat. Uwierz mi jednak, że zastosowań "codziennych" jest naprawdę sporo. Zacząłem swój artykuł od tego właśnie zastrzeżenia - nie wiedziałem tak naprawdę do ilu rzeczy ją wykorzystam. Ostatecznie jednak okazało się, że przydaje się bardzo często.
OdpowiedzUsuń@Ogyb - zgadza się. W ofercie dystrybutora są nawet tańsze urządzenia. Wytłaczarka, jeszcze tańsza w eksploatacji od drukarki, kosztuje kilkanaście złotych, a działa podobnie: http://www.dymo.com.pl/wytlaczarki.html.
OdpowiedzUsuńOsobiście widzę trochę inne zastosowanie dla tego urządzenia, a mianowicie do nauki obcego języka. Przyklejenie karteczek na przedmiotach w obcym języku na pewno przyspieszy edukację :)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł! ;-)
OdpowiedzUsuńWłaściwie to sam kiedyś (dawno temu) do elementów elektronicznych używałem metkownicy - ale to nie wygląda tak ładnie:) Wytłaczarka robi ładne wypukłe te napisy:) Działa to na zasadzie zmiany koloru plastiku po naciągnięciu go.
OdpowiedzUsuńDokładniejszy opis metody druku -> są 2 taśmy obie idą w tym samym tempie. Jedna jest czarna cieniutka i zwija się do zasobnika, w międzyczasie głowica nadtapia taśmę łącząc ją z podkładem w miejscach kolorowych (czarnych) cała reszta taśmy (odpowiednika tuszu) zwija się w kasetkę, Czyli całość napisu to plastik, raczej bardzo trwałe rozwiązanie.
OdpowiedzUsuńOsobiści posiadam inny model drukarki tego typu firmowany przez firmę brother. Urządzenie pracuje na taśmach 3/4' czyli ok 18mm. Napisy są dodatkowo laminowane więc praktycznie nieścieralne. Setki zastosowań w domu, pracy i warsztacie DIY. A już dla elektryków i wszelkiej innej maści "kabelkowców" rzecz niezbędna :)
OdpowiedzUsuńW przypadku srebrnych imbusów Top Tools "Najprostsze rozwiązania przeznaczone do lekkich prac" zyskuje nowe znaczenie - klucz się zrobił okrągły przy pierwszej próbie odkręcenia śruby. Śrubę tą odkręciłem bezproblemowo kluczem z Tesco. Kluczem do kół tej marki (kupiony z samochodem) nie odkręciłem ani jednej śruby, wygiął się.
OdpowiedzUsuńZa to nasadek Topexa kilka mam i są OK.
Kolejne wpisy na siłę ??? (xxxx dostarczyła firma xxxx). Panie Flex nie tedy droga! Zamienia się Pan w szafiarki??? A szkoda...
OdpowiedzUsuńAdamie, blog był, jest i będzie prowadzony w autorski sposób. Być może za rok lub pół uznam, że warto napisać o ciepłych skarpetach, które przydadzą się zimą w warsztacie. Jeśli takie skarpety wyśle mi producent, napiszę o tym, bo tak wypada. Przeczytałem już kilka wpisów pod tytułem "sprzedał się", "będzie opisywał gacie". Jeśli mam być szczery nadal uważam, że blog jest dla tych, którzy mają ochotę znaleźć przydatne informacje. I wciąż nie rozumiem, dlaczego jeśli komuś się to nie podoba, to próbuje mnie nawracać. Faktycznie, nie tędy droga ;-) Jeśli masz ochotę wymienić się spostrzeżeniami lub doświadczeniami dotyczącymi tego sprzętu, zapraszam. Wpisy ad personam nie są mile widziane, bo nie jest to blog o mnie, ale o mojej pasji.
OdpowiedzUsuńKupiłem w Leroy Merlin ale dobrałem sobie listwę i po skasowaniu luzów ( rozebrałem , usunąłem w płuczce ultradźwiękowej stare smary , dodałem smary Isoflex i Monsanto-Mobila ), kupiłem dwie tarcze do alu i po swojemu prze ostrzyłem zęby i .... doskonały sprzęt.
OdpowiedzUsuńP.S. Festool tez nie jest wolny od wpadek.
W listwie trzeba zmienić gumy...lepiej na miękkie silikaty.
Kontry na stopie lepiej wymienić na teflonowe co by się nie zacierały z alu.
Polecam drukareczkę, kupiłem za niezłe pieniądze razem z 5 taśmami - więc można szaleć. A ceny taśm niestety troszkę drogie ale na all... można znaleźć czasami w przyzwoitej cenie. No i szkoda że z chropowatych powierzchni czasem potrafią naklejki odpaść.
OdpowiedzUsuńPan Fleks już się chyba wypalił.
OdpowiedzUsuńA szkoda, bo nadal czekamy na obiecane testy narzędzi i niedokończone teksty.
witam :)
OdpowiedzUsuńjako że nie ma na blogu krztyny wspomnienia o ogarnianiu ogródka za pomocą piły szablastej, proszę pana fleksa jakiej firmy warto by kupić taki sprzęt :) potrzeby nie są jakoś specjalnie wygórowane. ot przycinanie gałęzi do 10 cm grubości, raczej zależy mi żeby był niezbyt drogi i w miarę trwały..
pozdrawiam
szort.pl/kasia21
OdpowiedzUsuńA mogłaby pojawić się recenzja Holzmann TAS 165? To podobna klasa cenowa, a wydaje się, że przynajmniej szyna jest trochę inaczej zbudowana i może nie będzie kolebać?
OdpowiedzUsuńWitam, posiadam ten model i luzy na szynie można bez problemu usunąć "pokrętełkami - ograniczniki na mimośrodach" , u mnie po wyregulowaniu nic nie lata :-)). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńczy można jakoś samemu zrobić te zaślepki ?
OdpowiedzUsuńOczywiście jest taka możliwość. W prawdziwym rzemiośle, takie zaślepki wycina się z tego samego fragmentu drewna, z którego zbudowany jest mebel. Robi się po to, aby zachować ciągłość usłojenia, albo żeby przynajmniej w finalnym wyrobie było to jak najmniej widoczne. Trzeba jednak sprawić sobie flekownik, czyli rodzaj wiertła, które wycina krążki odpowiedniej średnicy. Następnie takie fleki delikatnie wyłamuje się, bądź wycina na pile, np. taśmowej. Najtańsze flekowniki (zestaw wiertło puszkowe i flekownik) kosztuje kilkadziesiąt złotych (20-50), widziałem je kiedyś w Castoramie. Tutaj masz podobny zestaw: http://tnij.org/kabg5nd
OdpowiedzUsuńIle centymetrów taśmy marnuje się na początku i na końcu (czytaj od ucięcia do ucięcia np. przy wydrukowaniu pojedynczej literki X) ? W Brother PT-1090 marnuje się sporo - ok 2.5cm po wydruku.
OdpowiedzUsuńCo do drogich taśm - można kupić zamienniki innych firm. Za pół ceny oryginału. Nie wiem jak z jakością ale zamierzam sprawdzić.
Mam kilka narzedzi Topex do lekich prac i sa Ok mam tez Neo te sa bardzo dobre a jesli chodzi o Top Tools to nie chce miec z tym doczynienia
OdpowiedzUsuń