13 czerwca 2014

EVOLVEO StrongPhone Q4, czyli Twój prywatny Bear Grylls

Gdyby wykorzystaną do budowy telefonu gumę przeznaczyć na produkcję prezerwatyw, producenci Warsaw Shore mieliby zaopatrzenie na kolejne 10 sezonów programu. Gadżet, o którym Wam dzisiaj opowiem jest na szczęście znacznie inteligentniejszy od całej ekipy, a na dodatek - równie napakowany co naczelny Szpachlarz Rzeczpospolitej.
Jeśli myślisz, że najgorsze, co Cię w życiu spotkało, to obiad z teściową, złapanie kapcia na środku pustyni, DVD pack z dziesięcioma sezonami "Na Wspólnej", który otrzymałeś na gwiazdkę od swojej ukochanej, albo bąk puszczony na pierwszej randce w meksykańskiej knajpie, to musisz wiedzieć, że się mylisz. Bo są na świecie dużo gorsze rzeczy. Na przykład to: 



Uszkodzenie ukochanego telefonu może zaboleć. A jeszcze bardziej bolesna jest informacja, że naprawa będzie kosztowała 10x więcej, niż to, ile zapłaciłeś za telefon. To uczucie podobnie do tego, jakie towarzyszy zanurzenie klejnotów w ciekłym azocie. Sekunda i wszystko się sypie.

Nowoczesne smartfony są kochane jak maskotka z dzieciństwa, mądre jak Stephen Hawking i wrażliwe na dotyk jak Twoja pierwsza dziewczyna z podstawówki. Niestety, są równie kruche jak kurs franka w czasach kryzysu. I to właśnie odbiera radość z posługiwania się nimi. Jeśli natomiast korzystasz z takiego telefonu w pracy lub warsztacie, Twój stres rośnie równie szybko, jak poziom złego cholesterolu po spożyciu kanapki z fast fooda.  Na szczęście istnieją na świecie producenci, którzy potrafią zadbać o Twoje zdrowie psychiczne znacznie lepiej, niż fundacja All For Planet o czyste powietrze w Poznaniu. O marce Evolveo usłyszałem po raz pierwszy od kolegi stolarza, który szukał telefonu odpornego na trudy pracy w warsztacie. Okazało się, że oferta firmy zawiera kilka modeli telefonów gotowych znieść najgorsze tortury. Tym sposobem, dzięki uprzejmości dystrybutora marki, dostałem na kilka tygodni jeden z ich flagowych produktów: smartfon EVOLVEO StrongPhone Q4. 


Telefon wygląda zupełnie inaczej, niż każdy smartfon, jakim posługiwałem się do tej pory. Sprawia wrażenie przedmiotu, który oprócz telefonowania może posłużyć jako podręczny młotek, a także odstraszacz delfinów - gdyby okazało się, że akurat mają ochotę na zaloty. Z przodu zobaczymy wyświetlacz pokryty taflą Gorilla Glass (przekątna 4 cale), całość zamknięta jest w obudowie z grubego, tłoczonego tworzywa, przypominającego w dotyku gumę. Każde gniazdo i guzik chroni wodoodporna klapka. Bateria znajduje się pod pokrywą przykręcaną do obudowy dwoma śrubkami. Nie ma szans, aby dostała się tam woda, bądź zanieczyszczenia.



Ponieważ nie prowadzę bloga technologicznego, po szczegóły dotyczące wnętrza telefonu odsyłam Was na stronę producenta. Wspomnę tylko, że StrongPhone wyposażono w czterordzeniowy procesor (ARM Cortex-A7), producent zainstalował w nim 1 GB RAMu oraz 4 GB pamięci wewnętrznej + slot na microSDHC do 32 GB. Rozdzielczość ekranu nie powala na kolana, bo wynosi zaledwie 480x854, ale wyświetlacz IPS generuje 16,7 milionów kolorów. Oczywiście maniacy gier i Instagrama będą pewien kręcić nosem, ale pamiętajmy - takiego telefonu nie kupuje się po to, żeby grać w tramwaju w GTA. W autobusie zresztą też. Ciekawym dodatkiem jest funkcja DUAL Sim. Każdy, kto ma więcej, niż jeden aparat z pewnością to doceni. Telefon pracuje na Androidzie w wersji 4,2 - wiecie, to jest ten taki mały, zielony ludek, który chowa się w środku telefonu i wyczynia z nim istne cuda.


Miałem okazję korzystać z telefonu przez kilka tygodni. Co mogę o nim powiedzieć? Oprócz telefonowania, przeglądania internetu, a także wysyłania SMSów i MMSów potrafi to: 


a także to: 


Warto o tym pamiętać, w szczególności, gdy wybierzecie się na wycieczkę na dno Rowu Mariańskiego w nieszczelnym batyskafie. Oraz gdy w stanie skrajnej nietrzeźwości zechcecie ugotować, np. rosół. Kąpiel nawet w głębokiej  wodzie jest temu twardzielowi niestraszna. 

Jestem zwyczajnym użytkownikiem telefonów, więc moje doświadczenia z Evolveo mogę odnieść do innych, "cywilnych" aparatów, których używałem. Największą zaletą testowanego sprzętu jest fakt, że można bez obaw zabierać go do warsztatu, na budowę, a także rodzinnego grilla - bez obawy, że Unia Europejska nałoży na nas mandat za wędzenie telefonu w sposób naturalny. Sam wyświetlacz jest bardzo czytelny, widoczność, nawet w pełnym słońcu nie jest zakłócona. Oczywiście przesiadając się na Evolveo z typowego smartfona, trzeba będzie przyzwyczaić się do większych gabarytów oraz ciężaru aparatu. Fajną funkcjonalnością jest podwójny slot na kartę SIM. W moim przypadku oznacza to noszenie jednego telefonu. Najpoważniejszą wadą, jaką zauważyłem podczas testów jest kiepskiej jakości aparat. Według producenta posiada matrycę o rozdzielczości 8 Mpix z automatycznym autofocusem i doświetlającą diodą LED. Jak dla mnie zdjęcia, jakie zrobił smartfon były zbyt ciemne. Myślałem, że wynika to z ustawień telefonu, ale nie - ten typ tak ma. Z jednej zaś strony dwie karty SIM są ok, ale jeśli ktoś nałogowo pstryka fotki, aby wrzucić je na Instagram, bądź facebooka, może być zawiedziony. 

W sprzedaży detalicznej sugerowana cena producenta to około 1100 złotych brutto. Czy to dużo? Uwzględniając to, co telefon ma w środku, dwie karty SIM, a także wyjątkową odporność na warsztatowe przeciwności losu, to bardzo atrakcyjna cena. Jeśli potrzebujesz telefonu, który nie ucierpi, gdy przez przypadek zsunie się z warsztatowego stołu, albo jesteś członkiem elitarnej jednostki wojskowej i każdej niedzieli tropisz w dżungli przemytników narkotyków, to także doskonały wybór dla Ciebie.

Ocena Pana Fleksa: 

Zalety: 
  • wodoodporna i wstrząsoodporna obudowa,
  • czterordzeniowy procesor, 
  • pojemna bateria, 
  • DUAL SIM
  • Android i dostęp do milionów aplikacji
Wady: 
  • przeciętny aparat fotograficzny, 
  • konieczność korzystania z oryginalnej ładowarki, bądź kabla USB (gniazdo zasilania, z uwagi na gumową obudowę, jest dość głęboko schowane. Większość normalnych kabli od innych ładowarek była zbyt krótka). 

7 komentarzy:

  1. Wygląda bardzo ciekawie. Rzeczywiście czyszczenie zapylonego telefonu nie jest najfajniejszą rzeczą do robienia.
    Jakby jeszcze miał dobry aparat, byłby dobrym kandydatem na następny telefon warsztatowy.

    Pozdrawiam
    -- Andrzej

    OdpowiedzUsuń
  2. Pan Fleks - blog DIY, testy na14 czerwca 2014 14:10:00 CEST

    Tutaj czyszczenie nie sprawia problemu, bo... wkładasz aparat pod strumień bieżącej wody. Można pokusić się także o użycie mydła ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na zmianę telefonu w życiu się nie zdecyduję (no, chyba że na nowszy model), bo jestem bardzo przywiązana do jabłek ;) Niemniej baaardzo chętnie przygarnęłabym taką pancerną obudowę na telefon. A gdyby jeszcze jakoś wyglądała, to już w ogóle byłaby bajka..

    OdpowiedzUsuń
  4. Telefon wygląda bardzo masywnie. W końcu jakaś firma wyszła na przeciw oczekiwań konsumentów. :) Super!

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja się zastanawiam czy aby ten tekst nie jest tekstem sponsorowanym przez dystrybutora tego telefonu. No ale nawet jeśli jest sponsorowany to i tak telefon jest bardzo fajny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pan Fleks - blog DIY, testy na18 czerwca 2014 00:06:00 CEST

    Fragles, a jak tak w Ciebie wierzyłem... ;-) Mogę Cię zapewnić, że jeśli kiedykolwiek zdecyduję się opublikować tekst sponsorowany (czyli taki, a publikację którego ktoś mi zapłaci) wyraźnie to zaznaczę. Póki co proszę o powstrzymanie się z takimi komentarzami.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nawet jakbys publikował same teksty sponorowane to i tak byłbym wiernym czytelnikiem Twojego bloga bo jest po prostu dobrze prowadzony i teksty są dobrze napisane. Tak więc nie mam nic przeciwko tekstom sponsorowanym byle tylko faje narzędzia było opisywane (vide akcesoria Wocrafta do wiercenia prostopadłych dziur czy miseczka z magnetycznym dnem).

    OdpowiedzUsuń

Blog został przeniesiony na www.PanFleks.pl. Jeśli masz ochotę wziąć udział w dyskusji, zapraszam pod nowy adres.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...