22 września 2010

Małe jest piękne - Metabo SXE 400



Pan Fleks - jak już wielokrotnie wspominał - ma słabość do uniwersalnych i pomysłowych narzędzi. Dysponując niewielkim warsztatem istotne jest to, aby narzędzie spełniało szereg zadań i było przy tym możliwie małe i kompaktowe. Dzięki uniwersalności kilka maszyn można zastąpić jedną, a dzięki rozmiarom - łatwo je przechowywać nawet w niewielkim składziku. Szlifierkę Metabo, SXE 400, Pan Fleks odkrył zupełnie przypadkiem. Po letniej inwentaryzacji w przydomowym warsztacie, wybrał się do zaprzyjaźnionego dilera, po nową szlifierkę. Maszyna była potrzebna do wykańczania niewielkich elementów, zazwyczaj już po zmontowaniu lub po ich docięciu. Najwłaściwsza wydawała się szlifierka taśmowa, a to dlatego, że wygodnie wygładzać za jej pomocą (po uprzednim zamocowaniu na warsztatowym stole), np. różnej maści kantówki. Niestety, taśmówki okazały się hałaśliwe, ciężkie i - co tu dużo gadać - dosyć drogie. Zakup narzędzia za ponad tysiąc złotych, które resztę żywota spędziłoby przymocowane do stołu, wydało się lekkomyślne. 
Może zatem maszynę osylacyjną? Spora płyta szlifierska i możliwość dotarcia do załamań - super! Problem w tym, że taką szlifierką trudno operować trzymając materiał w ręku... 

Po cóż jednak ma się zaprzyjaźnionych Dilerów? - "Panie Fleksie, a może to?" - zaproponował Pan Jerzy, a Pan Fleks... no cóż. Zacznijmy od pierwszego wrażenia - ot, dziwadło, niby "delta", ale z okrągłą stopą i do tego mimośrodowa:




Pora na badanie organoleptyczne: bardzo wygodny uchwyt: od spodu wykończony antypoślizgową okładziną, z wygodnie umieszczonym na górze narzędzia, szerokim włącznikiem. Stopa szlifierska okrągła, więc teoretycznie niemożliwe będzie szlifowanie zakamarków. Ma za to rewelacyjny dodatek - rodzaj gąbki z rzepem, który po zamocowaniu do stopy powoduje, że łatwo pracuje się z nieregularnymi powierzchniami: 








Po doświadczeniach, z wprawdzie nie do końca typową, ale jednak deltą, okazało się, że konieczność szlifowania w kątach powstaje... niezmiernie rzadko. Praktyka Pana Fleksa wskazuje na to, że najczęściej przychodzi pracować ze sporymi, ale regularnymi i prostymi płaszczyznami.

No dobrze, cóż jeszcze ma do zaoferowania narzędzie, którego cena katalogowa to około 500 PLN? SXE 400 podobno najchętniej wybierają blacharze i lakiernicy - z przyczyn oczywistych: jest mała i poręczna i znając życie - pochłania jak szalona tony szpachli. W czym jednak szlifierka może pomóc w przydomowym warsztacie majsterkowicza-hobbysty? Okazuje się, że w całej masie drobnych prac: szlifowanie małych elementów (jeden z poprzednich postów: donica na zioła i drewniane nóżki), renowacja starych mebli czy w końcu przygotowywanie materiału, np. do malowania/lakierowania (w szczególności wąskich i długich elementów). Czy SXE 400 zastąpi taśmówkę, czy "normalną" szlifierkę oscylacyjną/mimośrodową? Z pewnością nie, aczkolwiek jest doskonałym rozwiązaniem dla tych, którzy poszukują niewielkiego narzędzia, ale o sporych możliwościach. Optymalnym rozwiązaniem jest posiadanie zarówno dużej szlifierki oscylacyjnej lub mimośrodowej jak i SXE 400, ale nawet jednym narzędziem będziemy w stanie sporo zrobić. Jeśli chodzi o parametry, to prezentują się następująco:
    • Średnica talerza podporowego:  80 mm
    • Liczba obrotów na biegu jałowym:  5.000 - 10.000 /min
    • Moc znamionowa:  220 W
    • Moc oddawana:     100 W
    • Liczba obrotów przy obciążeniu: 6.000 /min
    • Amplituda oscylacji:  3 mm
    • Ciężar (bez kabla): 1,2 kg
Niewątpliwą zaletą narzędzia jest stosunkowo duża amplituda oscylacji oraz regulacja prędkości obrotowej i niewielka waga SXE 400:





W pracy z delikatnymi materiałami użytkownicy docenią hamulec talerza, który zatrzymuje go niezwłocznie po wyłączeniu maszyny. W warunkach amatorskich brakować może systemu odsysania pyłów: dzięki otworom w płycie oscylacyjnej urobek jest oczywiście odsysany, ale szlifierka jest przeznaczona do pracy z odkurzaczem, producent nie przewidział zatem - znanego z innych modeli - systemu Intec z papierowym filtrem. 



Podsumowując: SXE 400 to rewelacyjne, bardzo dobrze pomyślane i wytrzymałe narzędzie. Nadaje się zarówno do specjalistycznych prac, jak i domowego majsterkowania. Niewielka waga, regulacja obrotów i spore możliwości sprawią, że będzie to bardzo uniwersalne narzędzie. Decydując się na jego zakup miejmy świadomość braku filta na pył oraz fakt, że szlifierka pracuje z krążkami samoprzylepnymi o średnicy 80 mm - trudno o zamienniki gotowych i dziurkowanych arkuszy, ale oryginalny papier jest dostępny w sieci dilerskiej za niecałą złotówkę /arkusz. Przy intensywnej pracy można w prosty sposób dostosować do średnicy stopy większe krążki samoprzylepne, które znajdziemy w każdym markecie budowlanym.

Zainteresowanych większą porcją dancych technicznych odsyłam do strony producenta: www.metabo.pl. 
Narzędzie jest sprzedawane w kartonowym opakowaniu, w komplecie, na dobry początek, znajdziemy kilka arkuszy papieru. Standardowa gwarancja na narzędzie wynosi 3 lata (wymaga rejestracji przez sieć).

Koniec lata, czyli domowy zielnik




Bez dwóch zdań - idzie jesień. Pani Fleksowa postanowiła przeprowadzić do domu większość ziół, które przez całe lato hodowała na balkonie. A ponieważ Pan Fleks dla Pani Fleksowej jest w stanie zrobić bardzo wiele, przygotował kilka skrzynek, w których zioła będą miały szansę przezimować chłodne miesiące.

Donica, a raczej osłonka na rośliny, które są już posadzone chociażby w plastikowych pojemniczkach, miała być w założeniach bardzo prosta i estetyczna. Do jej budowy Pan Fleks wykorzystał tanie i dostępne w każdym markecie budowlanym materiały: półkę z płyty laminowanej (kolor Venge, 1200x300x16mm), świerkową kantówkę (45x45x1000mm) oraz kawałek sklejki o grubości 6 mm

Budowę najlepiej zacząć od wyfrezowania w płycie (w półce) rowka na dno donicy. Wygodniej zrobić to przed pocięciem płyty na części, bo półka w jednym kawałku będzie łatwiejsza w obróbce: 



-->
Rowek pod dno donicy najłatwiej wykonać frezarką - tutaj polecam narzędzie, którego opis znajdziecie w jednym z poprzednich postów - nadaje się do tej pracy wyśmienicie, bo można obsługiwać je jedną ręką, podczas gdy drugą unieruchamiamy półkę. Jeśli nie mamy dostępu do frezarki, dno można oprzeć o listewki przyklejone, bądź przykręcone po wewnętrznej stronie pudełka. Wykorzystana w projekcie półka jest oklejona ze wszystkich stron, a dodatkowo, jedna z jej części zaokrąglona - z punktu widzenia estetyki jest to rozwiązanie dużo lepsze niż płyta docinana i oklejana za pomocą dostępnych w marketach pasków. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby materiał na donicę dociąć i okleić w markecie. 

Wspomnianą półkę z płyty laminowanej tniemy na cztery części. Jeśli dysponujemy ukośnicą, zacinamy płytę pod kątem 45st, dzięki czemu boki bardzo ładnie i estetycznie nam się zlicują. Ze świerkowej kantówki docinamy 4 kawałki o długości 6 centymetrów, które posłużą nam za nogi donicy. Przygotowując dno ze sklejki pamiętajmy, aby dociąć kawałek szerszy i dłuższy o głębokość wyfrezowanego w półce rowka - po to, aby dno "wpuścić" w boki donicy. 



-->
Mając już wszystkie materiały zastanówmy się nad rodzajem połączenia. Najłatwiej wykorzystać wkręty lub konfirmanty. Niestety, jest to rozwiązanie najmniej estetyczne, a dodatkowo - w donicy, która może mieć kontakt z wilgocią - mało praktyczne. Ostatecznie, Pan Fleks Postanowił połączyć boki donicy lamelkami (jeden z przyszłych postów zostanie poświęcony temu rodzajowi połączenia, ponieważ jest ono bardzo wygodne, estetyczne i mało kłopotliwe w wykonaniu). W wielkim skrócie - lamele to prasowane z drewna bukowego łączniki, które umieszcza się w wykonanych uprzednio, wyfrezowanych w materiale, rowkach. Jedyną rzeczą, której potrzebujemy do wykonania tego rodzaju połączenia jest lamelownica, (bądź: frezarka nutowa lub fugownica - nazw jest kilka, ale zazwyczaj chodzi o to samo. Urządzenie przypomina szlifierkę kątową, ale zamiast tarczy posiada specjalny stolik i frez.

Nadszedł czas na złożenie naszych klocków: 


-->
Przy składaniu donicy uważajmy, aby nie uszkodzić okleiny płyty wsuwając dno ze sklejki w wyfrezowany rowek. Dno ze sklejki proponuję pokryć lakierem, ponieważ zapewne będzie miało kontakt z wodą. Jeśli rośliny chcemy posadzić bezpośrednio w donicy, jej wnętrze wyłóżmy grubszą folią, którą do boków i dna przymocujemy takerem. Do połączenia wszystkich części użyjemy kleju poliuretanowego, który dobrze znosi wilgoć - ma natomiast kilka wad: podczas wiązania pieni się i zwiększa swoją objętość, wypływając poza łączone elementy - pamiętajmy o tym i zawczasu zabezpieczmy materiał, np. taśmą malarską, bo klej bardzo trudno później usunąć. W jednym z kolejnych postów opiszemy ułatwienia związane z montażem podobnych skrzynek. 

Krótkiego opisu wymaga jeszcze wykończenie skrzynki. Docięliśmy poprzednio 4 odcinki świerkowej kantówki, które wykorzystamy jako nóżki. Przed zamocowaniem oszlifujmy dokładnie elementy i pokryjmy je lakierem bezbarwnym. Wystrój kuchni Pana Fleksa sprawił, że w tym konkretnym przypadku Pan Fleks postanowił pozostawić drewno w naturalnym kolorze - nic nie stoi na przeszkodzie, aby pomalować je na inny kolor. 



-->
Donica jest gotowa do użytku - będzie to wspaniałe miejsce na zielnik, który możemy do woli wykorzystywać przez całą zimę ;-)

4 września 2010

Makita 3710 - jednoręki bandyta



Kiedy pod koniec XIX, bezrobotny imigrant z Niemiec, Charlie Fey, zaczął pracę nad pierwszym automatem do gry, nikt nie myślał, że Kalifornia i cały świat pokocha wkrótce hazard i jednorękiego bandytę. Podobnie było z Panem Fleksem - kiedy zobaczył po raz pierwszy nowy model frezarki Makity, nie myślał o tym, że będzie to jedno z jego ulubionych narzędzi. 

Frezarka Makity, którą sam producent określa mianem "przycinacza" (ang. trimmer) to kompaktowe narzędzie, które wprawdzie nie zastąpi klasycznej frezarki, ale posiada kilka niewątpliwych zalet, które powinni wziąć pod uwagę majsterkowicze, planując zakup podobnego narzędzia. Co wyróżnia frezarkę Makity? Po pierwsze: waga i rozmiar. Narzędzie jest przystosowane do pracy jedną ręką, waży nieco ponad 1,5 kilograma, więc operowanie nim nie sprawia kłopotu. Frezarka jest wyposażona w regulację głębokości - nie jest ona tak precyzyjna jak w większych maszynach, ale do prostych zadań w zupełności wystarcza. 


Parametry maszyny są obiecujące: silnik o mocy 530 W rozpędza wrzeciono do 30 000 obrotów/min. Producent nie wyposażył trymera w układ miękkiego startu, ani regulację obrotów, co sprawia, że przy włączaniu występuje dość silne szarpnięcie - warto o tym pamiętać i włączać maszynę z dala od obrabianego materiału. Jak się pracuje Makitą? Całkiem przyjemnie. W standardowym wyposażeniu znajdziemy: prowadnicę równoległą, prowadnice kątową, frez palcowy, przystawkę do usuwania nadmiaru okleiny, tulejkę kopiującą, oraz dwa klucze do zacisku.


Wiele wariantów regulacji podstawy sprawia, że dysponując wyłącznie prostym frezem, możemy, np. fazować krawędzie materiału pod kątem 45 stopni. Biorąc pod uwagę fakt, że w zestawie występuje wyłącznie tulejka zaciskowa w rozmiarze 6 mm, jest to sprawa dość istotna. Większość dostępnych na rynku zestawów frezów posiada trzpień o średnicy 8 mm, co powoduje, że frezy są dla posiadacza Makity bezużyteczne. Na obcojęzycznych stronach Makity można znaleźć informację, że producent przewidział także tulejkę w rozmiarze calowym, ale w Polsce nie jest ona dostępna nawet jako akcesorium.

Czy frezarka posiada wady? Owszem, nawet kilka: po pierwsze ograniczony dostęp do akcesoriów wskutek zastosowania jednego rozmiaru tulejki dystansowej. Po drugie - akrylowa podstawa jest podatna na zarysowania. Regulacja głębokości frezowania mogłaby być dokładniejsza, ale wystarcza do zastosowań, do których została stworzona. Oprócz tego cała masa zalet - niewielka waga, bogate wyposażenie seryjne, za które inni producenci każą dopłacać, spora moc i dobra ergonomia. Nie bez znaczenia jest także cena: za około 400 PLN dostaniemy wszystko to, co u konkurencji wymaga sporej dopłaty (prowadnica kątowa, tuleja kopiująca). Ci, którzy zamierzają wykorzystwać narzędzie w pracy zawodowej powinni pamiętać, że Makita faworyzuje użytkowników indywidualnych: zakup na fakturę oznacza jedynie 12-miesięczną gwarancję. 

Pan Fleks, do tej pory miłośnik narzędzi "z prawdziwego zdarzenia", przesiadł się na mniejszą Makitę z prawdziwą rozkoszą. Dane frezarki można znaleźć na stronie producenta. Zdjęcia pochodzą ze strony: www.makita.biz
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...