4 października 2010

Śwagier się żeni, czyli Pan Fleks i terakota



Wspomniany na tym blogu wielokrotnie Śwagier, podjął w ostatnim czasie dwie poważne decyzje. Pierwsza - wyjątkowo odważna i nieco lekkomyślna, to ożenek. Pomimo, że Pani Śwagrowa jest niewiastą przeuroczą (bo jakby nie było to siostra Pani Fleksowej), to jednak sam ślub ma w sobie coś, co sprawia, że każdy facet po jakimś czasie czuje, że mógł jeszcze poczekać. Ponieważ jnie ma jednak sensu płakać nad rozlanym mlekiem, a czasu nie da się cofnąć, pochylmy się przez moment nad tą małą tragedią Pana Śwagra i przejdźmy to rzeczy milszych.

Bo druga decyzja była najlepszą z możliwych. Otóż Śwagier poprosił o pomoc Pana Fleksa! Ten natomiast - znany w mieście fotoamator i miłośnik własnej pracy - postanowił tę pracę udokumentować, by zostawić ślad dla potomnych.

Śwagier winszuje mieć w kuchni terakotę. A że Pan Fleks widział kilkakrotnie w amerykańskich serialach jak się ową terakotę kładzie, postanowił pomóc. Na początek lista sprawunków, czyli to, czego potrzeba, aby położyć piękną, równą i niepowtarzalną terakotę:

- terakota,
- klej do płytek,
- paca do kleju - z ząbkami (wielkość zęba dobieramy do wielkości płytki, szczegóły - za moment),
- wiadro do przygotowania kleju,
- niewielka szpachelka,
- maszynka do cięcia płytek - ręczna lub elektryczna,
- mieszadło (lub większa szpachelka dla tych, co lubią dbać o rozwój fizyczny),
- poziomica,
- krzyżyki dystansowe,
- ołówek,
- metrówka, 
- (opcjonalnie - szlifierka kątowa, popularnie zwana fleksem, z tarczą do ceramiki do docinania płytek).

Zacznijmy od przygotowania podłoża. Jest to - wbrew pozorom - szalenie istotna czynność. Od jakości powierzchni zależy efekt naszej pracy oraz czas, jaki będziemy musieli na nią poświęcić. Sprawdźmy, czy podłoga jest równa - najłatwiej zrobić to przykładając w kilku miejscach poziomicę. Ważne, aby w podłodze nie było rys i nierówności. Niewielkie niedoróbki można zniwelować za pomocą kleju, ale należy pamiętać, że każdy producent określa maksymalną grubość warstwy zaprawy. Jeśli w podłodze znajdziemy bardzo wiele nierówności, najlepiej zacząć od wylewki samopoziomującej - w tym przypadku, należy mieć na uwadze fakt, że na nowej posadzce okładziny można układać dopiero po kilku tygodniach. W przypadku posadzki Śwagra, obyło się bez wielkich rewolucji - podłoga okazała się gładka jak lustro.



Aby zrównoważyć chłonność całej posadzki, a także zapewnić dobry kontakt płytek z podłogą, powinniśmy ją zagruntować. Jest to czynność niezwykle łatwa: możemy wykorzystać do tego szeroki pędzel lub wałek. Tutaj także pamiętajmy o wymaganej przez producenta gruntu przerwie - grunt powinien wyschnąć, a płytki mogą być układane dopiero po pewnym czasie. Grunt tworzy na powierzchni specjalną, porowatą warstwę, do której zaprawa będzie lepiej przylegała. Wybierając konkretny preparat nie warto kierować się ceną czy marką; ważne, aby dobrać środek odpowiedni do naszej posadzki (mniej lub bardziej chłonna, etc.). Najłatwiej wybierać kleje, fugi oraz grunty jednego producenta - będziemy mieli wówczas pewność, że składniki systemu stworzą bezpieczną i łatwą w użyciu całość. Przed rozpoczęciem pracy odkurzmy dokładnie posadzkę - zdolność remontowanych pomieszczeń do generowania kurzu jest wprost fenomenalna.

W przypadku śwagrowej kuchni, płytki układamy w tzw. "karo". Efekt wizualny jest dużo ciekawszy niż przy prostym wzorze, ale konieczność docinania płytek powoduje, że powinniśmy kupić nieco więcej materiału (minimum 10-15%). Układanie płytek "na sucho" umożliwi nam wstępną ocenę efektu końcowego, a także ujawni ewentualne kłopoty - docinanie fragmentów kafli, etc.



Przed przystąpieniem do pracy przygotujmy sobie kilka połówek płytek - ułożymy je wzdłuż ścian. Jeżeli płytki mają wzór - uwzględnijmy to przy cięciu. Czas na zaprawę: wybór odpowiedniego kleju jest - wbrew pozorom - dość trudny. Najważniejszym kryterium będzie rodzaj okładziny - zupełnie inny klej wybierzemy do nienasiąkliwych płytek (np. gres), a zupełnie inny do "normalnych", ceramicznych okładzin. Inną zaprawą przykleimy płytki wewnątrz, a zupełnie innym - na tarasie lub balkonie. Zupełnie inna kategorią klejów będą takie, które można nanosić na istniejąca okładzinę. W tym konkretnym przypadku wybraliśmy klej firmy Mapei. Na zakupy warto wybrać się do specjalistycznego sklepu - unikniemy w ten sposób "porady", która ograniczy się do przeczytania etykiety na produkcie. Na opakowaniu kleju znajdziemy mnóstwo ciekawych informacji: pierwsza rzecz to ilość wody i proporcje, w jakich wymieszamy składniki. Niezwykle istotne będa także informacje o czasie korygowalności (czyli jak długo po przyklejeniu będziemy mogli korygować położenie płytki), czasie schnięcia otwartego (zaprawa ułożona na posadzce zaczyna po pewnym czasie oddawać wilgoć, a na jej powierzchni tworzy się, tzw. naskórek - jeśli do tego dojdzie, klej straci swoje właściwości i nie będziemy mogli przykleić płytki). Istotny będzie również dopuszczalny okres użytkowania - miejmy go na uwadze przygotowując zaprawę. Wygodnym rozwiązaniem jest przygotowywanie na raz zaprawy z połowy lub 1/3 opakowania. Klej będziemy rozprowadzali specjalną pacą z zębami: 

Zdjęcie pochodzi z serwisu: http://produkty.dom.eu
Ogólna zasada jest taka: im większe płytki, tym większe zęby powinna mieć packa. Wielkość zęba jest znormalizowana, producenci opisują ją podając długość i szerokość zęba, np. 6x6, 10x10. Samo nanoszenie kleju to kwestia gustu - niektórzy przygotowują pasek kleju na jeden lub więcej rzędów plytek, inni - pojedynczo. Jedną rzeczą, o której warto pamiętać, to wspomniany czas schnięcia otwartego; jeśli zatem po nałożeniu kleju uznamy, że to najlepszy moment na pocięcię pięciu kartonów terakoty, możemy być niemile zaskoczeni właściwościami naszej zaprawy. 



Układanie terakoty może być całkiem przyjemnym zajęciem. Aby tak było, pamiętajmy o kilku ważnych rzeczach: po pierwsze przygotowanie podłoża, o czym była już mowa. Po drugie - nanoszenie zaprawy: w przypadku poziomych płaszczyzn wystarczy nanieść ją jedynie na posadzkę. Nakładanie jej również na płytkę może spowodować nierówności - nadmiar kleju będzie nam trudno usunąć, kiedy płytę przyłożymy już do podłoża. Nie bójmy się także poziomicy - po przyklejeniu płytki sprawdzajmy, czy jej poziom zgadza się z sąsiednimi okładzinami: 





W ostatnim etapie pracy będziemy musieli zafugować szczeliny. Warto na bieżąco kontrolować, czy pomiędzy płytkami nie znajduje się zbyt dużo kleju: kiedy zaprawa zwiąże, będzie nam ją trudno usunąć. A wypełnionych zaprawą szczelin nie wypełni fuga - lepiej pamiętać o tym zawczasu.

Gotowa posadzka może być użytkowana zazwyczaj po upływie doby od momentu jej ułożenia. Kluczowe będą - jak zwykle - informacje producenta kleju. Przez kilka dni po wykonaniu, warto chronić okładziny przed czynnikami atmosferycznymi: deszczem, wilgocią lub zbyt wysoką (niską) temperaturą. Poprawnie ułożona posadzka nie powinna sprawiać kłopotu: 




Na zakończenie terakotowej opowieści, kilka praktycznych wskazówek: 

- ZAPRAWA: wsypujmy ją do wody, nie odwrotnie - będzie nam łatwiej osiągnąć odpowiednią konsystencję (dla niedowiarków eksperymet: co łatwiej wymieszać bez grudek: mąkę wsypaną do wody, czy wodę wlaną domaki?). Co do proporcji - zazwyczaj poinformuje nas o tym producent. Optymalna zaprawa powinna mieć gęstość kremu czekoladowego - zbyt dużo wody sprawi, że w niekontrolowany sposób rozpłynie się pod płytkami (jedynyny wyjątek - zaprawy samorozpływne, stosowane do wielkoformatowych płytek). Za mało wody to zbyt gęsta i ciężka do nałożenia zaprawa. 

- DOCINANIE PŁYTEK: w zależności od stanu posiadania - możemy używać maszynek elektrycznych lub ręcznych. W tych drugich zwracajmy uwagę na jakość wykonania: dobrze, jeśli prowadnice są łożyskowane oraz sztywne - będzie nam łatwiej przełamać płytkę. Bardzo dobre narzędzia produkuje Rubi - ceny narzędzi i średniej wielkości płytek zaczynają się od 120 PLN. Kółka tnące są zazwyczaj wymienne, więc zastępujmy zużyte cześci nowymi, aby pracowało się łatwiej. Niekiedy kółko z trudem się obraca, niedokładnie rysując ceramiczną powierzchnię. Dobrym sposobem na rozruszanie takiego leniucha jest preparat penetrujący, chociażby WD-40. Przy maszynkach elektrycznych - podobnie jak przy innych elektronarzędziach - cena oznacza zazwyczaj jakość. Jeśli nie chcemy inwestować w samą maszynę, pamiętajmy o dokupieniu lepszej tarczy. 

- DOCINANIE PŁYTEK WOKÓŁ FUTRYN, etc. - Pan Fleks poleca sprawdzoną metodę - ponieważ jemu samemu brakuje często wyobraźni przestrzennej, przygotowuje sobie kawałek kartonu, który docina na wymiar płytki, i taki materiał docina nożyczkami do odpowiedniego kształu; wystarczy następnie przenieść kształt na płytkę i dociąć ją brzeszczotem lub kątówką: 


- BHP: zaprawy klejowe są bardzo niewdzięcznym materiałem - przygotowanie kleju wiążę się z wirującymi w powietrzu drobinkami cementu i innych, równie niezdrowych, składników. Pamiętajmy, aby używać środków ochrony osobistej - okularów, maseczek przeciwypyłowych, a do przygotowywania zaprawy - także rękawiczek. Nie wszyscy majsterkowicze pamiętają o tym, że do mieszania zapraw służą specjalne mieszadła. Nie znaczy to, oczywiście, że nie możemy wykorzystywać do tego celu, np. wiertarki. Pamiętajmy o jednym: praca w charakterze mieszadła nie jest optymalnym środowiskiem pracy dla wiertarki - może spowodować przedwczesne zużycie łożyski, a w ekstremalnych sytuacjach może doprowadzić do poparzenia operatora i zniszczenia maszny! Producent może również odmówić naprawy gwarancyjnej w sytuacji, gdy narzędzie zostanie użyte niezgodnie z przeznaczeniem. 

- BRAK KLEJU POD PŁYTKĄ: zazwyczaj nazajutrz po wykonanej pracy możemy wstępnie ocenić jej jakość. Jeśli zdarzy się, że pod płytką nie ma kleju, a sama płytka pod naciskiem skrzeczy i trzeszczy, sprawdźmy sąsiadujące okładziny - być może w ferworze walki zapomnieliśmy o całym pasie kleju. Jeśli to przypadek jednostkowy, nie pozostaje nam nic innego jak tylko skucie płyty (ostrożnie z podważaniem - możemy uszkodzić płytki obok!) lub rozrobienie rzadkiej zaprawy i wlanie jej pod płytkę - pamiętajmy wówczas o dłuższym czasie jaki powinniśmy dać zaprawie na związanie. 

Ponieważ Śwagier dopiero tworzy optymalne warunki do życia w nieoptymalnym środowisku, Pan Fleks ma nadzieję, na kontunuację "remontowego" cyklu. Jeśli jednak Czytelnicy czują nieodpartą potrzebę przeczytania o innych pracach, proszę pisać na adres podany z boku strony: Pan Fleks wprosi się z remontem do sąsiadów.

4 komentarze:

  1. Witam Pana "Kleksa" :P, artykuł niczego sobie, tytuł jak z piosenki "Rudy się żeni". Choć z tego co widziałem szwagier nie jest rudy - chyba :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,

    Trafilem na Twoja strone jakis czas temu i z zaciekawieniem do niej wracam.
    Jesli mozesz zdradzic w jaki sposob zaczynac docinanie i ukladanie plytek pod katem. Z tego co widze na fotkach zaczynane bylo od naroznika. Jak mierzyliscie odciecia po obu stronach?

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój sposób jest prosty: układam pod ścianą pierwszy rząd i sprawdzam, czy mogę zacząć od połówki. Tnę na dobry początek kilka kafli na pół, a drugi - ten mniej widoczny bok, docinam na końcu. W przypadku tego projektu wyszło ładnie, bo lewą stronę zaczynałem od połowy kafla, a prawą wykończyłem nieco większą połową. Najłatwiej przygotowując się do pracy, mieć pomysł na ustawienie mebli - dzięki temu wiadomo, do której strony się "przyłożyć", a którą stronę zastawimy szafkami.

    Pozdrawiam,
    Pan Fleks

    OdpowiedzUsuń
  4. Śwagierku i Panie Kleks bardzo fajny ciekawy i pomocny artykul -dziekuje -chetnie bym Cie zaprosila do siebie (do pracy oczywiscie ha) ale troche za daleko (ślask)-pzdr marianka

    OdpowiedzUsuń

Blog został przeniesiony na www.PanFleks.pl. Jeśli masz ochotę wziąć udział w dyskusji, zapraszam pod nowy adres.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...